Linki
- ,,(...)człowiek nigdy nie wyrobi sobie o nikim właściwego pojęcia .Stwarza obraz i kontent.
- Introduction To Probability, ksiazki EN, 60.Poker.EBOOKS, Introduction To Probability (Charles M. Grinstead & J. Laurie Snell)
- Inside the Film Factory - New approaches to Russian and Soviet cinema, Film Ebooks (thanx hilakku)
- In the Shadow of the Greatest Generation cans Who Fought the Korean War - Melinda L. Pash, Ebooks (various), Biography Mega Pack(1)
- Informa.Healthcare.Mayo.Clinic.Cardiology.Board.Review.Questions.and.Answers(1), Wszystko inne, Ebooks
- Informa.Healthcare.Type.2.Diabetes.Principles.and.Practice.2nd.Edition(1), Wszystko inne, Ebooks
- Informa.Healthcare.Antimicrobial.Resistance.Problem.Pathogens.and.Clinical.Countermeasures(1), Wszystko inne, Ebooks
- In the Memory of the Map A Cartographic Memoir - Christopher Norment, Ebooks (various), Biography Mega Pack
- Informa.Healthcare.Heparin.Induced.Thrombocytopenia.4th.Edition(2), Wszystko inne, Ebooks
- inscenizacja wiersza Jana Brzechwy-Grzyby, scenariusze, różne(1)
- Indonesian Reference Grammar, Ebooks (various), Literatura
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dukeolo.htw.pl
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] rzšd mówił mu, jak ma urzšdzać własny dom.Szczelnie zamknięte. Jak szczelnie? Smagany i obijany przez gałęzie, potykał sięnanierównej sztucznej ziemi, z trudem zbierajšc myli. Ava. która biegłakilkanacie metrów przednim, wołała, by się pospieszył. Słyszał też wyranie odgłosy pocigu - krótkieokrzykiprzekazujšce kolejnym myliwym informacje podobne do komend niezawodnej maszyny.- Jonas, nie bšd głupi! - Głos Finneya rozległ się tuż za jego plecami. -Zatrzymaj się, zanimco ci się stanie.Id do diabła, kole, pomylał Paul.- Paul, widzę koniec lasu...! - Jej głos wyrażał nadzieję. Chwilę póniejrozległ się jej okrzyk,zwierzęcy skowyt wyrażajšcy ból i cierpienie. Serce Paula zatrzymało się namoment. Przedarłsię przez ostatnie gałęzie i zobaczył Avę, która stała nieruchomo, zdumiona, nakrawędzinaturalnej ziemi, wpatrzona w białš cianę. Idealnie gładka, pozbawionajakichkolwiek otworów,cišgnęła się jakie dziesięć metrów w górę, po czym łukiem przechodziła w sufit,który imitowałniebo. Pas wolnej przestrzeni między lasem i cianš także odchodził łukiem wobie strony iurywał się w gęstwinie rolinnoci.- To... to jest... - wymamrotała Ava zdumiona.- Wiem.Serce Paula waliło teraz tak szybko, że aż kręciło mu się w głowie. lepy łukzewnętrznejciany nie podsuwał żadnej nowej możliwoci. Myliwi znajdowali się tuż za nimi.Musiałzdecydować, w którš stronę skręcić. Nie miał pojęcia, gdzie szukać wyjciaprzeciwpożarowego.Naprzeciwko windy - ale gdzie to mogło być? Biegli przez las zygzakiem i moglisię oddalić odtego miejsca o setki metrów.Na lewo, zdecydował, a jego myli pędziły niczym przestraszone ryby. Orzeł czyreszka?Pięćdziesišt procent szans, ale pewnie to i tak nie będzie miało znaczenia.Chwycił Avę za ramię- wydawała się lekka jak dziewczynka, jakby jej koci były puste - i pocišgnšłjš za sobš wzdłużłuku ciany.Niektóre gałęzie wysuwały swe macki poza obręb sztucznego laM su. Rzuciły mu siędotwarzy, gdy ruszył przed siebie, zmuszajšc do zasłonięcia oczu dłoniš. Mało cowidział, dlategonie od razu zauważył, że gałęzie wycofały się po jakim czasie. Teraz poczuł ztej strony cochłodnego i gładkiego, bardziej liskiego niż ciana.Paul zatrzymał się i odsłonił oczy. Przed nimi rozcišgała się panorama całejwyspy, tyle żewidok był zniekształcony, kolory rozmazane i rozszczepione. Okno zaczynało siękilkacentymetrów nad jego głowš i kończyło na poziomie kolan. Pod nogami mieli tylkogładkiparkiet - sztuczny las odsuwał się w tym miejscu od ciany z oknem, co znacznieposzerzyłoprzejcie, na którym mogłoby teraz zaparkować kilka ciężarówek.Ryk rozwcieczonego Mudda przybliżał się szybko. Wydawało się, że gołymi rękamiprzewraca drzewa na swojej drodze.- Jest tutaj! - wykrztusiła Ava zduszonym szeptem.- Wiem. - Paul żałował, że nie ma jeszcze jednego kamienia - z wielkšprzyjemnocišwycelowałby w paskudne zęby grubasa. Albo spróbował wybić jedno z wężowych lepiFinneya.- Nie, mówię o moim przyjacielu. On tu jest!Paul odwrócił się, spodziewajšc się, że zaraz zobaczy widmowš postać, leczoczywicie niebyło nikogo. Jego spojrzenie ponownie powędrowało ku dziwnej panoramie za oknem,gdziebudynki, widoczne daleko w dole, wyginały się w jego stronę, jakby były odbite wzagłębieniułyżki. Szkło jest pod napięciem, pomylał. Naładowali je czym, pewnie jednym ztychsuperwynalazków, który ma powstrzymać innych przed wstrzeleniem do rodkapocisku irozwaleniem tego domu wariatów...- Powiedz mu, żeby wyłšczył okno - rzekł Paul. - Pršd, zasilanie, trzebawyłšczyć, bo niedostaniemy się do schodów przeciwpożarowych.- Nie rozumiem - odparła Ava, ale co innego zrozumiało. Okno zmieniło sięnagle, a widokprzez nie stał się wyrany - niebo było niebieskie, powietrze wypełnione mżawkš,a budynki wdole nabrały ostroci niczym ekspresjonistyczna rzeba. ciana wokół oknazamigotała.Przez krótkš chwilę Paul pomylał, że i ona zaraz zniknie, a wszystko okaże sięzłudzeniem istanš twarzš w twarz z żywiołami. Zaraz jednak zobaczył, że całš cianęwypełniła jastrzębiatwarz Felixa Jon-gleura, której obraz najpierw się podwoił po obu stronach okna,a potempopłynšł zwielokrotniony wzdłuż łuków ciany.- Kto włšczył alarmy?! - Była to twarz rozgniewanego boga przemawiajšcego głosempodobnym do kontrolowanej eksplozji.Paul skulił się i z trudem powstrzymał, by odruchowo nie opać na kolana.- Avialle!!! Co ty wyprawiasz?!!!- Tato! - zawołała. - Oni chcš nas zabić!Oddział strażników wypadł z zaroli i zamarł na przejciu z broniš skierowanš wich stronę.Paul sšdził, że takie paskudne wynalazki istniejš tylko w siećfilmach. Grozęcałej sceny złagodziłnieco widok ogromnej twarzy Felixa Jongleura. Jeden ze strażników krzyknšł nawetzezdumienia. Wszyscy wpatrywali się w niš z otwartymi ustami. Finney wynurzył sięspomiędzydrzew kilka metrów od Paula. Jego drogi garnitur był podarty w kilku miejscach ioblepionylićmi i ziemiš.- Co tu się dzieje?!!! - ryknšł Jongleur. Ava płakała, wsparta na Paulu.- Kocham go!- Sir, wszystko jest pod kontrolš - owiadczył Finney, ale sprawiał wrażeniezdenerwowanego.Dwadziecia metrów od nich z lasu wypadł niczym rozwcieczony nosorożec Mudd, awrazz nim grupka strażników.- Tu jeste, angielski sukinsynku! - warknšł Mudd. Próbujšc zetrzeć z twarzykrew, rozmazałjš tylko, przez co wyglšdał, jakby nałożył barwy wojenne.- Zastrzelcie go.- Zamknij się - warknšł Finney.- Nie! - Ava zasłoniła sobš Paula. - Nie róbcie mu krzywdy. Ojcze, nie pozwól,żeby goskrzywdzili!Koszmar całkowicie wymknšł się spod kontroli. Bez względu na to, w co wierzyładziewczyna, Paul nie miał wštpliwoci, że Jongleur nie ma zamiaru go oszczędzić- nie chcielitylko, żeby stało się to na jej oczach. Zerknšwszy przez ramię, skoczył do tyłui odwrócił się wkierunku dwigni widocznej na brzegu ramy okiennej. Przez moment trzymał na niejdoń.zobaczył nawet czarne metalowe poręcze schodów na zewnštrz, i wtedy rozległ siętrzaskkrótkiej serii z broni. Kule wisnęły tuż obok niego, wyrywajšc ze cianykawałki piankikonstrukcyjnej wielkoci pięci, a grube szkło pokryło się pajęczynš pęknięć.- Zwariowalicie?!!! - ryknšł Jongleur, którego twarz zakrywała całš cianęniczym maskirozgniewanych bogów.i Barwne ptaki, przestraszone nagłym hałasem, wzbiły się w powietrze.- Moglicie trafić mojš córkę!!!- Nie strzelajcie, idioci! - krzyknšł Finney.Paul leżał pod oknem bez sił, niemal sparaliżowany. Przegrał. Okno wcišż byłozamknięte.Ogromna dłoń chwyciła go za kołnierz i szarpnięciem postawiła na nogi.- Takie małe gówno. - Mudd nachylił się nad nim. - Nawet sobie nie wyobrażasz, wjakiekłopoty wdepnšłe.Finney chwycił Avę i zaczšł cišgnšć w kierunku lasu.- Ojcze! - zawołała, próbujšc się uwolnić. - Ojcze, zrób co!- Upijcie jš - rzekł Jongleur. - Popełnilicie błšd i kto za to zapłaci.Finney się zatrzymał.- Ale. sir...!- Zamknijcie gdzie nauczyciela. Póniej się nim zajmiemy. Mudd popchnšł Paula wstronęstrażników. Jeden z nich zrobił krok do przodu, jakby zamierzał go złapać, leczzamiast tegopodniósł pięć i wyrżnšł Paula w bok głowy. Paul upadł, a jego czaszkę wypełniłyogniefajerwerków i trzepot skrzydeł przestraszonych ptaków.- Nie! - krzyknęła Ava.Wyrwała się z ucisku Finneya i pobiegła do Paula.- Powstrzymajcie jš, do cholery! - zagrzmiał Jongleur.Finney zdšżył jš chwycić za ršbek koszuli nocnej, która wytrzymała przez ułamekchwili izaraz się rozdarła. Jeden ze strażników rzucił się i chwycił jš za stopy, cospowodowało, żezachwiała się w kierunku okna. Ptaki, które wczeniej usadowiły się naparapecie, znowuzerwały się przestraszone. Przez chwilę Ava przebierała rękoma, jakby próbowałaje złapać, apotem uderzyła w szybę.Szkło osłabione kulami pokryło się tysišcem zygzakowatych pęknięć i przez jedenkwantchwili Ava zawisła w tej sieci na tle pustki, jakby zastygła w radosnymzdumieniu, otoczonaaureolš szklanych smug niczym anioł z witrażu. A potem szyba wypadła, buchajšckaskadšpotłuczonych kryształów, ona za zanurzyła się w szarym powietrzu.Kiedy uderzyła w poręcz, schodów, rozległo się głuche uderzenie. Chwila długajakwiecznoć poprzedziła moment, w którym usłyszał jej krzyk, a potem wiecznoćodleciała zewistem i zgasła. Mógł to być tylko niemy okrzyk przerażenia. A możewypowiedziała jego imię.Nikt się nie odzywał - Finney, Mudd, strażnicy, a nawet olbrzymia zdumiona maskaFelixaJongleura, półkolisty hol pełen skamieniałych twarzy. Nagle spomiędzy drzewwypłynšł barwny,mienišcy się obłok, którego Paul w pierwszej chwili nie rozpoznał. Szybkowypłynšł przezrozbite okno.Ptaki. Bijšce skrzydła, trzepot, głosy, najpierw niepewne, pytajšce, a potemzłšczone wtriumfalnym okrzyku - ptaki uciekły z długiej niewoli, pomknęły w powietrzezroszone deszczemi rozproszyły się po niebie, połyskujšc wielobarwnymi piórami jak okruchyrozbitej tęczy.W ciszy, jaka nastšpiła, co błękitnozielonego i połyskujšcego opadało powolimiędzydrzewami i szokujšco pustym oknem, zataczajšc szerokie koła, aż wreszciespoczęło na podłodzemiędzy dłońmi Paula.Rozdział 40Trzecia głowa cerberaSIEĆ/INTERAKTYWA: HN, Godz. 2.0 (Eu, Nam) - Ziemniaczana łata Pippy [obraz:Pippai Purdy w poszukiwaniu pękniętej podkowy] KOM: Pippa chce zasadzić kwiaty, leczszelmaKrólik ma inne pomysły i chowa jej narzędzia. Także krótki epizod z Magicznegoliczypudetka ikiedy wiatr zawieje kołyska się zakołysze kiedy gałš trzanie kołyska ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plzolka.keep.pl
|