image Home       image Fowles,       image Fitzgerald,       image r04 06 (9)       image R 22MP (3)       image 45 (3)       

Linki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

INSCENIZACJA PT. „EMANUEL”

 

Czas trwania:                            ok. 70 minut

Postacie:              narrator, Emanuel, pani na poczcie, dwóch lub trzech pijaków, Jezus, gromadka dzieci, tajemniczy głos, Sylwia.

Rekwizyty:              budynek poczty (np. z kartonu), napis „Wesołych Świąt”, gazetka reklamowa o filmach (np. „Film Club”), zdjęcie dziewczyny, plecak, 2 lub 3 ławki, list od Sylwii, gitara, kwiatek, koszulka z napisem „I was born to lose” (najlepiej biała lub czarna), butelki lub puszki z piwa/wina, krzyżyk.

Wymagania techniczne:              nagłośnienie: w tym 3 mikrofony (najlepiej bezprzewodowe), światła, scena, nagrania muzyczne.

Scenografia:              miasteczko (w miarę możliwości – nie jest obowiązkowe)

 

 

AKT 1   (Szukanie sensu życia)

 

(Jest ciemno, słychać spokojną muzykę, która stopniowo wycisza się…)

Narrator: Witajcie moi drodzy przyjaciele!!! Pozwólcie, że przedstawię Wam teraz wszystko to, co stało się w jego życiu. Niesamowite rzeczy! Mówię Wam! Gdybyście go teraz zobaczyli, nie poznalibyście go! Kompletne zero, za które się uważał, zaczyna znowu od zera. Start zupełnie nowego życia! Wybaczcie, że nie będę się streszczał, w tej historii liczy się każdy szczegół…

(spokojna muzyka nasila się na ok. 10 sekund)

Było to akurat w wigilię Bożego Narodzenia. Chodził ciągle w ulewnym deszczu… Przemoknięty do suchej nitki, dotarł o zmroku do Zgliszcz… Zabiegani przechodnie wracali do swych domów z rękami pełnymi prezentów. Dla nie było żadnego spojrzenia, żadnego uśmiechu... (muzyka ucicha)

(Scena rozświetla się, ale panuje pół-mrok. Emanuel wchodzi na scenę i rozgląda się wkoło. Potem wyjmuje z plecaka zdjęcie ukochanej, chwilę spogląda na nie)

Emanuel: Sylwia!… Tak bardzo mi jej brakuje! Czy napisała? Czy też o mnie zapomniała…? (wchodzi na pocztę) Dzień dobry, pani Krysiu, a właściwie… Dobry wieczór!

Pani z poczty; Witaj, chłopcze, dobry wieczór!

Emanuel: Czy zostawili dzisiaj dla mnie jakiś list?

Pani z poczty: Tak, jest tu coś dla ciebie. (podaje mu list, Emanuel odchodzi)

Emanuel: Uff, to od niej! Przeczytam go w spokojnej chwili… (chowa list do plecaka) Tymczasem, co zrobić z oczekującą mnie nocą?! Gdzie zabić czas?! Może do salonu gier?... Eee, tam, nie mam dzisiaj ochoty!... A może jakiś niezły filmik? Super-przygoda, aby na chwilę uciec od tej złej przygody… (wyciąga z plecaka reklamę filmów i przegląda) „Miłość na ziemi”… - to nie dla mnie! … „Demony nocy”… Uee! Ten diabeł na całą szerokość strony! Wstrętna morda, odrażające spojrzenie, fosforyzujące oczy… Ohyda!!! Kina nic innego nie reklamują!!! (rzuca gazetkę w kąt… Spogląda na napis „Wesołych Świąt” i mówi z utęsknieniem) WESOŁYCH ŚWIĄT… życzą mi te tradycyjne, powieszone na tę okazję, kolorowe literki… Przypominają mi one… tak, choinkę w domu ubieraną z radością, świeczki, kolędy, obecność najbliższych… A może… czekają na mnie tego wieczoru…? A gdyby tak mnie zobaczyli, to… czy poznaliby mnie? Czy by mnie przyjęli...? To już w końcu dwa lata, jak uciekłem z domu… NIE!!! Nie myśleć o tym!!! To było kiedyś!!! Teraz już nie należę do nich!!! (światła gasną /w tym momencie można wynieść ze sceny budynek poczty/ - w tle cicha spokojna muzyka -  wchodzą pijacy)

Pijacy: Ty, mały! Chodź do nas! Napijesz się z nami, nie? (Emanuel ulega… siadają na ławce i zaczynają pić. Wtem wchodzi Jezus i patrzy na nich w milczeniu…)

Emanuel: Ty, koleś… co się tak gapisz? Spadaj stąd! No już!!! (odpycha go, a ten przewraca się i upada ba ziemię. Pijacy naśmiewają się z Jezusa. Po chwili Jezus podnosi się i odchodzi. Po wypiciu piwa pijacy rozchodzą się i Emanuel zostaje sam, mówi rozgoryczony) Znowu zapadam w ciemności nocy… Żadnego spojrzenia, żadnego uśmiechu… tylko gorycz i znudzenie! (Upada na kolana... w pozycji przysiadu zaczyna recytować:

 

                                                                      O, niewinności, zgubiłem Ciebie!

                                                                      Utopiłem Cię w głębi wnętrzności moich…

                                                                      Zadałem Ci śmierć!!!

                                                                      O, niewinności, upadłem jak dziecko!

                                                                      Zabrakło kojącej goryczy łez…

                                                                      Ból przywalonego ziemią,

                                                                      Szał krąży i nęka…

                                                                      O, niewinności, kiedy wreszcie

                                                                      Odzyskam Ciebie?!

 

(opiera głowę o kolana, po chwili krzyczy:

Jakie jest moje imię?!! (echo odpowiada)

Życie jest złe!!! (tajemniczy głos w postaci echa odpowiada):

Tajemniczy głos; Nie!!!...

Emanuel: Sens mi daj!!!

Tajemniczy głos: Raj!!!...

Emanuel: Moje serce jest pełne złości!!!

Tajemniczy głos: Miłości!!!...

Emanuel: Skąd ten głos? (echo odpowiada)

(Emanuel kładzie się na ławce i zasypia (w tle spokojna muzyka).

 

AKT 2   (Przyjaciel)

 

(Powoli robi się jasno - nastaje dzień. Emanuel budzi się, a obok niego siedzi Jezus)

Emanuel: (z pogardą) To znowu ty?! Czego ty ode mnie chcesz?! Dlaczego wciąż za mną chodzisz?!

(Jezus odchodzi, milcząc. Po chwili wraca z gitarą i gromadką dzieci. Przysiada na drugiej ławce i zaczyna grać i śpiewać wraz z dziećmi piosenkę:

 

Oto jest dzień,  /2x

Który dał nam Pan  /2x

Weselmy się  /2x

I radujmy się nim  /2x

 

Oto jest dzień, który dał nam Pan

Weselmy się i radujmy się nim

Oto jest dzień, oto jest dzień

Który dał nam Pan.

 

(Podczas śpiewania dzieci tańczą w kółeczku. Emanuel z ponurą miną przygląda się temu wydarzeniu. Dzieci mimicznie zapraszają go do tańca, ale Emanuel nie reaguje. Po wykonaniu piosenki dzieci wychodzą. Jezus podchodzi do Emanuela)

Jezus: Nie podobała ci się moja piosenka? (Emanuel milczy. Po chwili Jezus wręcza mu kwiatek)

Masz, to dla ciebie! (odchodzi)

Emanuel: (wyrzuca kwiatek, wstaje z ławki i powoli idzie ze spuszczoną głową. Wtem odwraca się i znowu widzi Jezusa w oddali… Siada na ziemi)

Znowu za mną idzie… Czy ten facet kiedyś w końcu odczepi się ode mnie?!...  (Po chwili zastanowienia) A jednak to dziwne…, że im bardziej staram się od niego oddalić, tym większą mam ochotę go zobaczyć… Jakaś łagodność twarzy nadawała mu wyraz trudnej do określenia czułości. A przede wszystkim jego wzrok – jeszcze nigdy nikt na mnie w ten sposób nie patrzył. W jego oczach błyszczało pragnienie podzielenia się czymś szczególnym…

Jezus: (podchodzi do Emanuela) Wiesz, mógłbym ci towarzyszyć, pokazać różne skróty, miejsca na nocleg...

Emanuel: Odbiło ci ?! Jak chcesz, żebym poszedł z zakażoną nogą?!

Jezus: Ja mogę cię wyleczyć…

Emanuel: Za kogo ty mnie masz ?! Za żebraka ?! Sam się z tego wyciągnę!!!

Jezus: Boli mnie, kiedy widzę jaki jesteś poraniony. A twoje oczy…? Wiecznie zgaszone… W dodatku ten napis na twojej koszulce. Czy wiesz, co on oznacza?

Emanuel: Tak, wiem! „I was born to lose” znaczy „Urodziłem się, aby przegrać”!

Jezus: (podnosi głos) No właśnie!!! To nieprawda! Nie urodziłeś po to, aby przegrać, ale po to, aby, życie w tobie zwyciężało wszelką śmierć! Urodziłeś po to, aby ŻYĆ!!! (słowo „żyć” odbija się szerokim echem)

Emanuel: Żyć? … a cóż to znaczy?!

Jezus: Być upojonym miłością…

Emanuel: Moja miłość to Sylwia… (wyjmuje z plecaka list od Sylwii)

Głos Sylwii: (słychać głos Sylwii) Cześć, Kochany! Piszę do ciebie ten list, bo bardzo Cię kocham. Siedzę sobie właśnie na parapecie mojego okna i tak sobie myślę… Co to jest życie? To znaczy coś dla tych, którym się udało. A dla reszty… spisanych na straty?.. Banał! Tak to już jest – jedni rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą, a inni nie. Nic się na to nie poradzi… A śmierć?... Co to znaczy?... To znaczy coś dla tych, którym się udało. Mają przed nią okropnego stracha przez duże „s”, (z ironią) co mnie z resztą śmieszy… (chłodnym głosem) A dla innych , spisanych na straty? To już mniej banalne, na pewno jakieś rozwiązanie… Tak sobie myślę, że jeśli śmierć zechce wejść do mojego domu, to otworzę jej szeroko drzwi! To już wiele tygodni, wiele miesięcy, gdy na nią czekam… Czasami przychodzi mi myśl, żeby zwinąć manatki i wyjść jej naprzeciw. W końcu tak jest najszybciej, no i przecież nie trudno ją znaleźć – istnieje tysiąc dróg. Na razie to tylko myśl, bo jeszcze nie spakowałam swoich manatków. (podniesionym tonem) Jednak myślę o tym za każdym za każdym razem, gdy cierpienie zadaje jeden cios więcej w moje rany, potęgując pragnienie śmierci. Czas wyżłobił w moim sercu niezatarte słowa; „ STRACH, PUSTKA, NIENAWIŚĆ, NICOŚĆ” i wiele podobnych… Boję się jutra! (jeszcze bardziej podniesionym tonem) Jakie cierpienia i upokorzenia będę musiała jeszcze znosić?! Czy jutro będzie gorsze niż dzisiaj?!... Kiedy dla nikogo się nie liczysz; kiedy nikt nie ma do ciebie zaufania; kiedy masz rodziców, których uważasz za mocnych, a okazuję się, że są słabsi od ciebie…; kiedy masz ojca kruchego jak doniczka; kiedy twoi rodzice mieszają przeszłość z teraźniejszością; kiedy nie masz przyjaciół; kiedy ciągle koś na ciebie najeżdża, czy to w szkole, czy to w domu; kiedy twojej rodzinie jest obojętne, czy jesteś, czy cię nie ma; kiedy żadne czułe spojrzenie nie styka się z twoim; kiedy nie masz się, na kim oprzeć; wtedy wzbiera rozpacz, która cię pochłania! Przy każdym niepowodzeniu kolejna kropla rozpaczy dołącza do pozostałych, aby cię zatopić… Ale przecież to nie ja wybrałam sobie życie! To nie ja powiedziałam: „Chcę się urodzić”! A więc, dlaczego mimo wszystko żyję?! Dlaczego, kiedy przestaję oddychać, nagle odruch, nad którym nie panuję, każe mi nabrać powietrza?! Dlaczego życie jest chwilami takie podłe i takie okrutne ?! Dlaczego tak trudno jest znaleźć sobie miejsce na ziemi?! Dlaczego potrzebuję czuć, że jestem kochana i dlaczego tego nie czuję?! I dlaczego te wszystkie pytania bez odpowiedzi?!... Mam nadzieję, że mi szybko odpiszesz… Czekam z niecierpliwością...

                                                                                                                                                          Twoja Sylwia

 

Emanuel: („ze łzami w oczach”) Te pytania… one wszystkie są moje…

Jezus: Ile ma lat ta twoja Sylwia?

Emanuel: Szesnaście… i od dwóch miesięcy spodziewa się dziecka… z kimś innym…

Jezus: Przecież ona sama jest jeszcze dzieckiem! Jeszcze całe życie przed nią! A poza tym, jak może dać życie, skoro sama nie wie, po co żyć… ?

Emanuel: Kocham ją! Nie chcę jej stracić!

Jezus: W takim razie powinieneś być przy niej, aby poczuła wreszcie, że jest ktoś, kto nie może się bez niej obejść… Gdzie ona mieszka?

Emanuel: W Miłochwałach…

Jezus: Więc chodźmy do niej… (wychodzą, scena przyciemnia się – w tle spokojna muzyka)

 

 

P R Z E R W A     ( ok. 10-15minut )

 

 

AKT 3   (Ujawnienie się Jezusa)

 

(Można nieznacznie zmienić scenografię. Emanuel razem z Jezusem wchodzi na scenę, z drugiej strony wychodzi Sylwia)

 

Sylwia: (wita się z Emanuelem) Emanuel! Ale się zmieniłeś!

Emanuel: (wskazuje na Jezusa) Sylwia, przedstawiam Ci mojego przyjaciela spotkanego na drodze w ten wieczór, gdy odebrałem twój list z poczty w Zgliszczach.

Jezus: Witaj, (podają sobie ręce na przywitanie)

Emanuel: (zwraca się do Sylwii) Nie mam do ciebie żalu. Wciąż Cię kocham.

Sylwia: Nie przejmuj się, mam zamiar pozbyć się tego bachora.

Emanuel: Och, nie!!! Błagam Cię! Zachowaj go! Z miłości!... Z miłości do samej siebie, z miłości do mnie!

Jezus: I z miłości do Tego, od Którego go otrzymałaś…

Sylwia: (z oburzeniem) Do Marka, tego palanta, który mi je zrobił?!

Jezus: Nie! Z miłości do Boga, który właśnie w tej chwili daje mu żyć! I który Tobie, Sylwio, pozwala dawać życie! Nawet, jeśli nie przyszedł tak, jak Bóg tego pragnie, nie odrzucaj go!

Sylwia: Ale ja nie chcę tego bachora!!!

Emanuel: Ale ono chce Ciebie!

Sylwia: Nie jest mi potrzebny!

Emanuel: Ale za to Ty jemu jesteś niezbędna!

Sylwia: To tylko embrion!

Jezus: Już ktoś! Nie ma drugiego takiego jak on!... Już słyszy, odczuwa, myśli i kocha – po prostu żyje! Jest częścią Ciebie!

Emanuel: Sylwio, czy kochasz mnie jeszcze?

Sylwia: Oczywiście, wciąż jesteś tak samo piękny!

Emanuel: A więc musisz być szczęśliwa, że moja matka nie usunęła mnie, tak jak chciała…

Sylwia: (opuściła głowę) Masz rację… Wybacz mi, kochany! (przytula się do niego) Obiecuję, że go nie skrzywdzę.

Emanuel: Trzymaj się, zobaczymy się jutro… (żegnają się, Sylwia odchodzi)

Emanuel: (zwraca się do Jezusa) A kim ty właściwie jesteś?

Jezus: Ja? … Jestem pasterzem.

Emanuel: A co tutaj robisz?

Jezus: Bez ustanku szukam jednej owieczki. Mam wrażenie, że ucieka przede mną, gdy tylko mnie spostrzeże…

Emanuel: I jeszcze jej nie odnalazłeś?

Jezus: Ona się boi, że ją odszukam…

Emanuel: Wyglądasz na zmordowanego, odpocznij trochę!

Jezus: Moim odpoczynkiem jest ją mieć tutaj, na ramieniu…

Emanuel: A czy twoje owieczki mają imiona?

Jezus: Tak, każdej nadałem imię.

Emanuel: A ta, której szukasz, jak ma na imię?

Jezus: (po chwili wahania wypowiada imię powoli, z wielkim przejęciem) E – MA – NU – EL ! To właśnie Ty jesteś tą owieczką, której szukam…

Emanuel: Ale ja nie jestem żadną owcą!

Jezus:...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zolka.keep.pl