Linki
- ,,(...)człowiek nigdy nie wyrobi sobie o nikim właściwego pojęcia .Stwarza obraz i kontent.
- Introduction To Probability, ksiazki EN, 60.Poker.EBOOKS, Introduction To Probability (Charles M. Grinstead & J. Laurie Snell)
- Inside the Film Factory - New approaches to Russian and Soviet cinema, Film Ebooks (thanx hilakku)
- In the Shadow of the Greatest Generation cans Who Fought the Korean War - Melinda L. Pash, Ebooks (various), Biography Mega Pack(1)
- In the Memory of the Map A Cartographic Memoir - Christopher Norment, Ebooks (various), Biography Mega Pack
- Indro Montanelli - Dalla fondazione di Roma alla distruzione di Cartagine, ebooks
- Invisible Card Deck & Stacking Order, Ultimate Magic eBooks Collection
- Indro Montanelli & Roberto Gervaso - Da Carlomagno all'anno 1000, ebooks
- introducing maya autodesk 2013chap1, Studia, multimedia communication
- Inglot Jacek - Planeta Syren, PONAD 12 000 podręczniki, I-49
- Inge Dougans. Refleksologia,
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mangustowo.htw.pl
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Karol MaliszewskiINWAZJA I INNE WIERSZE�A nie ma jednej kawki w powietrzu, kt�ra by nie spa�a przez jedn� noc �ycia wspokojnym gnie�dzie. Lecz o mnie B�g zapomnia�.�J. S�owackiTo by�o w marcu we wtorek; zamarz�o pod nogami grz�skie oparcie dla paruprzebi�nieg�w. Z pud�a schod�w wychodzi�y d�wi�ki,rury jak �ywe wi�y si� pod tynkiem. Pokrywa�a si� grub� warstw� �niegu trawaziele�sza od wszystkiego. Wg�rach t�oczy�o si� nowe powietrze,by nazajutrzzasypa� �wiat�em podw�rze. Trzaska�ybramy, przelewa�a si� rzeka, nicnie mog�em zmieni� zapisany w ksi�gach. �Chrystus chuj� wo�ali wys�annicypiek�a.Nie wiem, co powiedzie�.Rt�ciowe chmury nie zebra�y pochwa�.Wraz z deszczemspad�yi oklaski.O bruk uderzaj� rybychwil,wulgarnie popychane naprz�d. Zawszejest co�,na czym zale�ycoraz mniej.By� poch�d w �r�dmie�ciu, ale mnie tam nieby�o.Oni naprawd� maj� tylko to: pucharzdobywc�w puchar�w. Jaki� mecz, pokaz,nar�czeurz�dowych pism. Nie wiem, co powiedzie�.Jak zainteresowa� chwilow�poezj�.Teresa, kobieta Wojaczka, walczyzsiwizn�. Woli piwo.Ja prosz� ma�� kaw�.Przys�siednim stoliku kto� pyta o sens.To dotyczy wszystkich, dlatego dr�� nambrody.�atwiej daje si�g�ow�ni� odpowied�.Niekt�rzy psykaj� na kelnera o twarzyBoya-�ele�skiego.Patrz� na nich i ju� wiem,co znaczyulotni� si�i tkwi� jak dwutlenek w�glaw g�rnych warstwach atmosfery.Co z cia�em, kt�re podarowane kliniceb�dzie jeszcze raz z dusz�w komitywieuchyla� si� od odpowiedzi?W kuli p�ywa martwy kwiat, prezent od klasy.Gdy dmucham, to wstaje.Wietrzy, sk�dnadci�gnie pochwa �wiata,kaptur sokolnika przes�oni mu oczy.Pow�drowa�em dzisiaj wzd�u� ha�d,by odkry� koloni� p�zapad�ych dom�w.To st�dprzychodz� dzieci, owianekwa�nymwiatrem, ze st�chlizn� w p�aszczach.Kolejnysamotny d�wi�knak�ada si� na to, co ju� oswojone.Nie chcia�bym by� kotemza drzwiami;zdaje si� wszystko s�ysze�,dr�enie i ciep�o bij�ce od naszych cia�.Wiersz pisze si� na odwrocie starego,niekt�re s�owa podaj� si� za siebie,pustemiejscazape�niaj� si�w milczeniu. Kot p�acze jak dziecko;podrzuconeprzeznaczenie.Marianowi P�toranosowi�Pisz dalej. Nie przeszkadzaj sobie w locie, aniele bo�y, utrwalaj; i do��regularnie rzucaj si� z wie�y, trafiaj�c w sam �rodek tarczy � z leszczyn,g�ogu, je�yn.�Zaczyna si�. Ziemia ci�kich p�otwartych stod�.Wsuwam si� w to jakklocek,modu� do uzgodnienia z Najwy�szym �wymiary s� podzielone, piaseks�o�ca,rzepak oddechu (oddech rzepaku) w odpowiednim �wietle.Dzisiaj mam oczy.Wioz� je przed siebie.Obudzi�em si�, �eby pisa�. Mam mow�. Drzewas�uchaj�.Niemaj� wyj�cia przytorze.Mak we mgle. Kto� go postawi�na jedn� kart�,wyp�ywa z tej �y�y.Nie chodzi o jakie� dr�enie.Trzeba jeszcze dalej, w g��bsiebie,ciemnym brudnym poci�giem.�Najbardziej chcia�bym lata� piszeucze� IV b Patryk Burblis.Najbardziejchcia�bym obja�nia� tajemnicetr�jcy �wi�tej (prawda, pi�kno, przeznaczenie)zapomoc� koniczyny. Najbardziej chcia�bymstworzy� system (mie� higieniczn�podpask�na ka�d� okazj�.Tylko swoj�. Nie wymienia� si�z kole�ankami.) W�a�ciwie ju�gomam,tylko �ja� nie znajduje s��w.Potem wypu�ci� w�e zsiebie.Oczy�ci�wewn�trzn�Irlandi�.Najbardziej chcia�bym �piewa�, chodz�c poniej,niczego nie depcz�c.�ni�, �e jest co� jeszcze �wi�tego na �wiecie.�Mie�pi�kn� gospodark� i je�dzi� koniem,a na �lub pojecha� do ko�cio�abryczk�� piszeMarcin Krupa.Annie i Tomaszowi W�grzynowskimBurza kwietniowajak nowa � ze �niegusi� bierze, z wielkich ka�u�,w kt�re wpadas�onecznypatrol jask�ek,pierwszy raz s�ysz� taki skwirod czterdziestu,natr�tne przebieranie,przebieganiewbrewutartym na py�,po�ysk powietrza; wybuch drzew:las od podszewki,zmgie�, z rozjechanych �ab(Romeo spod olchychcia� w skok przeby� wieczno��,wpad�w po�lizg).Julio z rowu, Tysbe z piany �to ja, wpu�� mnie.W dniu, w kt�rymwydrapano na moim samochodzienieortograficznego �huja�,zrozumia�em,ze mam od �ycia dok�adnie to, co mi si� nale�y.Rachunki toczone nad moj� g�ow�,staj� si� z biegiemczasu i chmurcoraz bardziejprzejrzyste.Wszystko si� zgadza w tej czasoprzestrzeni.Liczba oddech�w i zamierze� d��y doniesko�czono�ci.Coraz kr�tsze snywyjawiaj� nieprzyjemn� reszt�.Do nast�pnego przelotu komety.�Nic nas nie wyt�umaczy� Horacymiasto ciemnieje, Rzesz�w ale gdzie� tam jestWiede� i Lipskaja mam samego siebie, �arzy si� �nieg na ulicachw schronisku nie pal�, sztywne s� kartki czytanego tomiku (Czerniawski)my�l� o poetach, kt�rzy si� rodz�; jak sobiewyt�umacz� ich kamienne twarzeW dniu, w kt�rym otrzyma�em zaproszeniedo wzi�cia udzia�u w dyskusji o przemocy,razysypa�y si� g�sto w wielu szko�ach �wiata.Ojciec �ukasza C. zajrzawszydopodsuwanego przeze mnie dziennika,dopisa� si� do d�ugiego szereguwkurwionychojc�w. Ch�opak smarka� krwi�.Ja ci� chyba zabij�. Do�� mam tego wstydu.Dwa latatemu matka �ukasza C. musia�awzywa� pogotowie. Czuj� b�l w ca�ymciele, podsk�rnedzieci�stwo.Rozbieraj si�. Ale za co. Rozbieraj si�,ty ju� wiesz za co.Nie wiem do dzi�. A kiedyna wuefieRafa� D. kryje si� po k�tachi nie chce wyj��zszatni, wiem, �e dzi� znowuprzyni�s� wytatuowan� na sk�rze map�niedosz�egopowiatu. Jego ojciec krzycza�na zebraniu, jeste�my prowincj�,b�dziemy jeszczewi�ksz�. W prowincjachb�lu mieszka strach. Ja ci� chyba zabij�,do�� mamtegowstydu. A kopalni� i takzamkn�li. �Przemoc jest tam, gdzie nie ma Sensu.�Pawe� A. nie chce si� przyzna�. Wreszciewybucha p�aczem. Tak, robi tocodziennie.Matka musi kl�ka�, a potem pe�zniepo pod�odze. Ojciec ka�e mupatrze�,jest ci�gle pijany. Pawe� moczy si� w nocy,ma k�opotyz nauk�. Szkolnypedagogtriumfuje,teoria konweniuje mu z przypadkiem. �nieg,�nieg na te rany. Wkwietniu?Cichy,zal�kniony�nieg. P�jdziemygo depta�,ch�opaki. A jutro w kosza zsi�demk�.Dopierdolimyim. Jak nie tak, to inaczej.Jacek F. wie, �e ma faulowa�.Marcin B. m�wi co� o egzaltacji.On jest nowy. B�dzie uczy� wosu.*publicystyka drobnego gniewuNikogo nie ruszy, nie dotknie nie b�dzie odnotowane nie b�dzie kandydowa�tym bardziej pisz na nicdla czarnych �cian druku dla kolumn kt�rych nic nie oplatadlaJulii Hartwig dla �o�nierza na przepustce zagl�daj�cegow zeszytz brakumiejscdla tych kt�rzy si� nie licz� mniejwi�cej jak ty Widz�, gdzie palec wskazuje naszaro zrobionywsch�d, wychodzi zwodyO�liniony wk�ada si� do ust, b�y�nie mi�dzygrz�dkami, jak mi�dzyz�bamiposzarpanych wzg�rzChcia�bymwidzie� w tle, co t�o sobie uzurpuje,chcia�bym, �ebytoB�g zpytaniem: czy�wiat sta� na co� wi�cej w oknie?Stefanowi SzymutceGoni� nas wielkie krople deszczu uciekamy w pop�ochu stromymi schodkami niezwa�aj�c na dystynkcje i narodowo�� Polak Jens okrywa p�aszczem Niemca Bogus�awanie jest to zgromadzenie peda��w klerk�w czy kogo� w tymrodzajurobotnicy s�owa gastarbeiterzywolno�ci po sko�czonej robocie wycieramy r�ce wfartuch kombinezon po chwili wiatr cichnie i od stronyzamku zn�w drepcze deszczi to jest jak perswazja monotonna cierpliwa m�wi si� m�wi si� prosz� nieprzerywa�i tak do sko�czenia �wiata�na posiedzeniu om�wiono upadek literatury potem kultury wreszcie�wiata�z prasylit.Nie chcia�o si� czym� wyr�ni� na mapie nie by�o w pobli�u krzy�a pokutnegostanowiska czarnych bocian�wjedynie siedem wypadk�w naprzeje�dziePrzedwio�nie, lekcjo samotno�ci, czacie bezsamog�osek i przychodzi si� wielurzeczy domy�la�(nie chce si� wierzy�, �e jest ta godzina jak wyrzucona fala deszczu na brzeg, oska�� miasta)o �wit twardy jak zmarzni�te g�wno.Li�� mnie niewidzialne j�zyki,te drobne uk�ucia �wiadcz� o zarazie.Rozsiada si�statecznie flotylla dmuchawc�wi w sk�rze zak�ada kolonie karne.Plotkuje mn� powietrze,wypluwaj� wyspyi robi� sobie g-rzeczn� przysta�,daj� si��atwo rozsmarowywa� na kromcez kosza, pod groch�wk� z mena�kiw trzecim dniupoligonu.Czwartego dnia b�d� jedli Podsiad��,to ich naprawd� wzmocni.Szcz�tki dawnych poet�w, na widok kt�rychpanienki sika�y, pl�cz� si� zd�wi�kamiprzeboj�w puszczanych z g�o�nik�w na wzg�rzu.Disco polo wchodzi �atwo,nic niebol�c, jak �wieca. Poeta nie.Poeta si� pierdoli, rwie, stwarzaproblemyj�zykowe: podmieniaznaczenia, podmywadawno wykrystalizowanepoj�cia, przestawia minera�yakcent�ww glebie i na p�kachzbieraczy,kt�rzyw�a�nie trac� cierpliwo��i m�wi� g�o�no, przezszyb� ifoli�,przezcelofan do kwiat�w: chuj,a� biedne chyl� swe potulne g��wki.Lepiej bywam by�o polecie� w kosmos.Zacz�� nowe �ycie na Marsie,a nie naprzedramieniu. Za chwil�si�gn� po szmat� w wiadrze i �rodkiczysto�ci. Zegn� wasw �okciu i wypluj�.B�dziemywspomina� zg�oskowcem, w tercynie.Jackowi �ukasiewiczowi w drodze z-Czarny p�omie� w d�bowe zaro�la uderzy�, odskoczy� i wiem, �e tam jest�l�a, zapowied� moich stron; smugi soli na szosiepo gwa�townej zimie. Icz�owiek w p�mroku �nicgo nie powstrzymie�, skostnia�, ale macha jak jaki� skrzydlaty(wiatrak, anio�), �by spojrze� rodzinie wiesz pan ostatni raz, a potemw d�bowe znaczysi� ubranie�; a mnie jakby czarny p�omie�uderzy�, odskoczy�, kim ja w tym karawanie; Charonie,podaj dalej i oducz powietrza.�Jak j� wy�ciskam b�dzie ona letsza�.�ci�ty w polu stary sad, czarne pie�ki w ustach krajobrazu; rumian zakwit�(jeszcze raz), b��dny ognik ciep�ych listopad�w.W Wambierzycachczterydzwony z�o�one do grobu; g�uche stoj� w szczerym... Uderzamkamieniem, syn poprawia z drugiej;zapomnianym imieniem, chy�kiem, miedz�, wzg�rzem przeciska si� j�k. �Id�my.Kogo� boli.��wiat�o rdzy kryjesz tyRdza traw, ta rozpacz, pod bukami przepa��;przepa�� rozpatrz z g�ry, przykla�nij do echa.Tam przerzuca miasto zmar�ych, st�d �wiat�ona wzg�rzach; rozrasta si� cmentarz, rozpychajak nowotw�r; grz�skie pola r�wna spychacz,potw�r w snach dziecka; mamo, pami�taszmnie z tamtych przera�e�; i�� na sw�j gr�b trzeba odwa�nie Szronem, Karkonosze,szronem i parasolem...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plzolka.keep.pl
|