image Home       image Fowles,       image Fitzgerald,       image r04 06 (9)       image R 22MP (3)       image 45 (3)       

Linki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Intruz
(frag.)
Autor: Stephenie Meyer
TłumaczyłaMaja A. Jaspar
majaspar@gmail.com
Dodatkowy rozdziałmiędzy58 i 59.
Melanie
Sama
Jestem sama.
JestciemnoNiepamiętamgdziejestemidlaczegotujestemNie
powinnam być sama Gdzie jest Wanda? Nie potrafię jej szukać Nie
pamiętamjakpowinnamjązawołaćJestcichoNieczujęjejNieczuję
naszegociała
Panika daje o sobie znać gdy czekam na jej głos Czekam, aż
wypowiemojeimiępowiemigdziejesteśmyiotworzymojeoczyabyśmy
mogływidziećPotrzebujęusłyszećjejgłos–
mój
głoswjegonajlżejszym
tonienajłagodniejszejwersji
Czekam, aletunicniemaTylkojaiciemność
PanikasiępotęgujegdypróbujęsobieprzypomniećCzyznowu
mnieodsiebieodłączyła?Wiemżejużrazsiętakstało, ale niepamiętam
tegoNiesądzęjednakżebymwtedypanikowaławciemnościachtak jak
teraz. Wtedypoprostuniebyłoniczego
NiesądzęteżżeWandabytozrobiłaKochałyśmysięnawzajem
PamiętamżemówiłyśmytonachwilęprzedczymśPróbujęprzywołać
wspomnienia.
Mówiłyśmyżekochamysięnawzajem, gdyMówiłyśmy
Żegnaj
Moje wspomnieniawracajądomniestająsięprzejrzysteiwyraźne
takjakcałaresztamnieCzujępodsobąkocczujępotnaswojejskórze
wywołującygęsiąskórkęwchłodnymnocnympowietrzuPrzezzamknięte
powiekiwidzęczerwonawe światłoSłyszęswójoddechSłyszęczyjścoraz
głośniejszygłos
Wspomnieniasąsilniejszeniżmojezmysłysąmęczarnią.
NiemogłamjejpowstrzymaćUmarładlamnieiniebyłamwstanie
niczrobićJużzapóźno– mogęporuszyćpalcamimogęzacisnąćdłoniew
pięściJestzapóźnoWandyjużniemaOcaliłamnieajanieocaliłamjej
NiesłuchamwciążpogłaśniającegosięgłosuWtymmomencienie
dbamanioniegoanioręcegładzącemojezaciśniętepięściWpamięci
słyszęgłosWandyjejostatniemyśliIchechowmojejgłowie, tak jakgłosy
innych. Nie ma jej tu.
Boję się
– mówiła
Przypominającsobieczujęznowujejstrach
PozwoliłamjejzniknąćToprzezemnie
Pamiętamjejuzasadnieniaitojakpodjęładecyzjęabyumrzećpo
tożebymjamogłażyćNiemogłaistniećkosztemkogośkogokochała
Ateraztojamamtakrobić– żyćkosztemjejżycia?Wjakisposób
mogłobytobyćszczęśliymzakończeniemkiedyjestempotworemktóry
pozwalanajlepszejprzyjaciółcedlasiebieumrzeć?
– Mel?MelkochamcięMelwróćMelMelMel
To głosJaredapróbującegoprzywołaćmniewtakisamsposóbw
jakiWandaprzywoływałaciałoUzdrowicielaaKyleJodi
Mogęmuodpowiedzieć– teraz mogęjużmówićCzujęwustach
swójjęzykgotowyuformowaćsięwdowolnysposóbwjakibędęchciała
Czujępowietrzewpłucachgotowewydostaćsię nazewnątrz razem ze
słowamiJeżelibędętegochciała
– KochamcięMelKochamcię
Tojestmójprezent od Wandykupionyjejsrebrnąkrwią. Jared i ja
znowurazemjakbyjejnigdyniebyłoJakgdybynigdynieuratowałanas
obojgu.
JeżeliprzyjmętendartoskorzystamzjejśmierciZnowujązabiję
Wezmęjejpoświęcenieizamienięjewmorderstwo
– MelproszęOtwórzoczy
Czujęnatwarzyjegodłońprzytkniętądomojegopoliczkaijegousta
palącemojeczołoaleniechcętegoNiezatakącenę
Amożejednakchcę?
CzygdybymchciałauratowaćWandę
wystarczająco
mocno, to czy
niewymyśliłabym na to jakiegośsposobu?Takjakonawymyśliłasposóbaby
ocalićtegonikczemnegoŁowcęOna
chciała
tegowystarczająco Możejatak
naprawdę nie chciałam uratować najwierniejszego przyjaciela jakiego
kiedykolwiekmiałamitodlategonieznalazłamżadnegosposobu
Może
morderstwo
jestwłaściwymsłowem
WandapłakałażegnającsięMojeoczyciągle jeszcze byłymokrei
opuchnięteNowełzypodążyłyterazścieżkątamtychispływałypomoich
skroniach.
– Mel?Doktorzechodźtutaj!Myślężejącośboli!
Doktor ciągle jest w szpitalu Słyszę jak zbliża się do mnie
pośpiesznie
AmojeoczyciąglesąmokreChwilaileczasuupłynęło?Kilka
godzinczytylkokilkaminut?Czysięjeszczeniespóźniłam?
Mojeoczyotwierająsięraptownie. Twarz Jareda jest blisko, ma
zaniepokojony wzrok a usta otwierają się aby znowu coś powiedzieć
Zamyka je jednak szybko widzącżejestemświadomajegoobecności.
Odpycham się mocno od jego klatki piersiowej a on –
nieprzygotowanynatakąreakcję– odchylasiękołyszącSiadamwmiejscuw
którym przed chwilą siedział on i omiatając wzrokiem pokój, szukam
jakiegokolwiek śladu po niej – srebrnego błysku czegoś świecącego
poruszającegosięCzywłaśniewtejchwilionaumieragdzieśtuobokmnie?
Czy jest jakakolwiek szansa na tożezdążyłam?
– Mel? – pyta Jared ponownie, chwytającmójprawynadgarsteki
sięgającpolewy
– Gdzie ona jest? – Pytam syczącym tonem i próbując się
wyswobodzić, ześlizgujęsięzłóżkapojegodrugiejstronieNiekręcimisięw
głowieipanujęnadstopamiMożeniebyłamnieprzytomnazbytdługo
Jaredpatrzysięnamniezszokowanyciągletrzymającmojąrękę
wyciągniętymnadłożkiemramieniemPrzezpółsekundyspotykamjego
wzrok, po czym, zaniepokojonarozglądamsiędookołajaskiniDoktora
wdzięcznazajasnąlampęhalogenowąktórawciążsięświeci
Niematutegobłyskotliwegosrebraktórechciałamznaleźćale
mojeoczynapotykającośinnegoometalicznympołyskuTwardeostre
metalowe ostrze w ciemniejszym odcieniu srebra.
Rozpoznaję duży nóż myśliwski Jareda leżący w bezpiecznej
odległościodemnienamoimłóżkuTotennóżWandawbiłasobiewramię
żebyuratowaćJamie’goitutajwszpitaluDoktoraniemiałonżadnego
zastosowania.
Okaleczone dusze w moich wspomnieniach i we wspomnieniach
Wandy wypełniają moją głowę i gwałtownie wypuszczam powietrze,
zszokowanataksamojakonabyławtedyamożenawetbardziej. Tocostało
sięztamtyminieznajomymiduszami, niebyłoczymśzaskakującymchyba
że chodziło o kogoś tak niewinnego jak Wanda To jest nie do
usprawiedliwieniaBezsensowneiokrutniejszeniż cokolwiek, co bymogło
misiękiedykolwiekprzyśnić
CzyJaredoszalał?Czynigdynamnieuwierzył?Czyciąglemyśliże
Wandabyłaszpiegiemnawetterazgdydlanasumarła?Dlaniego?Czy
zwodziłjądosamegokońca?
Amożemyślałżewyzwalajązbólu?Czybolałojąto?Czyzwijała
sięzbólugdyjaspałam? Zduszam krzykktóryzgardłachciałwydostaćsię
przez usta.
Jared okrąża łóżko, wciąż nie puszczając mojego nadgarstka i
próbujeprzyciągnąćmniewswojeramiona
– MelskarbiejużwporządkuWróciłaś
Trzymamojąprawąrękęwięczamiastniej, uderzam go z bekhendu
lewątrafiając wzdłużkościpoliczkowychOdrazuczujęsiłęciosuktóra
dajeosobieznaćwkościachmojejręki
Jared nabiera powietrza i odskakuje do tyłu puszczając ją.
Uwolnionapodążazapierwszymuderzeniemtymrazemzhaka odbijając
sięodbokujegoszczękigdyrobiunik
Dawno temu powiedziałam Wandzie że bez względu na
okolicznościniebyłabymnigdywstanieuderzyćJaredaTerazwszystkim
czegochcęjestuderzaniego
mocniej
.
Niemażadnegowewnętrznegoprotestuprzeciwko furii, jakiego
mogłabymsięspodziewać aniteżżadnegowrodzonegopoczuciazłaco
sprawiażejestemjeszczebardziejwściekła
– Jakmogłeś?– KrzyczęnaniegorobiączamachNietrafiamgotym
razembomasięjużnabaczności– Cojestztobąnietak?Jakmogłeśją
zabić?
Pamiętamduszektórewidziałam– duszęŁowcyiUzdrowiciela
Dalej widzęjetylkozperspektywyWandy– jako pięknedelikatnepuszyste
wstążeczkiWandateżmusiałabyćtakapięknaNastępnąrzecząoktórej
myślęsąokaleczone, srebrneciała
KtośmożeDoktorpróbujeschwytaćmniezaramionaalerzucam
sięwkierunkuJaredaprowadzonaprzezpięściZdzielamgozłokciaczuję
siłęuderzeniaisłyszęjakbierzegwałtowniewdechpoczymmomentalnie
zabieraswojeręce
– Zabiliścieją!– Wrzeszczęnanichobuapotemprzywołujęsłowa
Wandy. – Jesteściepotworami!Wy potwory!
– Mel! – Odkrzykuje Jared. – Posłuchaj!
Rzucamsięnaniegoaonz wyciągniętymiprzedsiebie– jakby
chciałmniępowsrzymać– rękami, szybko usuwasięzmojejdrogi Przez
chwilęrozważamschyleniesięponóżijakaśczęśćmniezdajesobiesprawę
żestraciłamnadsobąpanowanieAleniechcęzachowywaćsięracjonalnie
NieterazkiedyWandanieżyje– nieżyjedlamnie– ajawciążoddycham
– Melproszęcię
– Jakmogłeśtozrobić?
Jak?
Robiękolejnyzamachrękąiznowunietrafiam– Jared jest szybki.
NaglecoświelkiegopojawiasięobokmnieKątemokawidzęże
łóżkoznajdującesięwzaciemnionejwnęcejestzajęte. Kierowanaserią
atakówzbliżyłamsiędoJodiMazamknięteoczyinieobecnywyraztwarzy
którąotoczająciemnelokiMiędzymnąiniąstoiKyleoddalonyokilka
krokówwjednejręcewciążtrzymający kapsułęSunny Ochraniaciało
dzieczynyktórąkochaorazzahibernowanąduszęwzględemktórejbyłtak
współczującyale– wbrew moim oczekiwaniom – nierobiżadnegoruchuw
moim kierunku.
Ciągle pamiętam uczucie jego zaciśniętych na mojej szyi rąk
wpychającychmojątwarzpodpowierzchnięwody
SkoronawetKylejestwstaniesięczegośnauczyćjakimsposobem
Jaredmożebyćotyległupszybardziejupartyiokrutniejszyodniego?
OdruchowocofamsięokrokodKylazczegokorzystaJaredłapiąc
mnieponowniezanadgarstekiwykręcającgozamoimiplecamiCzujęże
stara się być na tyle ostrożny aby nie sprawić mi bólu Niczym nie
przypominatosytuacjikiedysiępoznaliśmyibraliśmysiebienawzajemza
kosmitówWtedybyliśmygotowizabićjedendrugiegoPrzypominającsobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zolka.keep.pl