Linki
- ,,(...)człowiek nigdy nie wyrobi sobie o nikim właściwego pojęcia .Stwarza obraz i kontent.
- Instrukcja - Adobe Photoshop CS6 + Camera Raw 9.1.1 PL, PHotoShop kursy - tutoriale, A P C S 6 C R 9.1.1 PL - 2016 dodatek dla nowych formatów RAW
- Inkwizytor Mark Allen Smith, e-booki, książki, Kryminał, sensacja, thriller
- Inkwizytor - Cammilleri Rino, ebook (nieprzeczytane)
- Inkwizytor - Rino Cammilleri, Ksiazki
- Informator dla nowych imigrantów USA, PORADNIKI PRZEWODNIK NIEZBĘDNIK
- Inglot Jacek - 10 opowiadań, 1957 ebooków literatury polskiej
- Inkwizycja - Marek Piotrowski, Inkwizycja i zagadnienia powiązane
- Inkwizycja - Piotr Jaskiernia, Inkwizycja i zagadnienia powiązane
- Inkwizycja - Łukasz Adamski, Inkwizycja i zagadnienia powiązane
- Inspektor Benedict Devlin 01 - Na granicy - McGilloway Brian, 1, A tu dużo nowych ebooków
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolejkielecka.xlx.pl
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Jesienią 1597 roku inkwizytor Angelo DeGrasso zostaje wezwany do Watykanu. W obecności Ojca Świętego, papieża Klemensa VIII, otrzymuje misję odnalezienia śmiertelnie niebezpiecznego tekstu, jedynego ocalałego egzemplarza „Necronomico- nu" - szatańskiej, zakazanej przez Kościół księgi zawierającej tajną wiedzę astrologiczną. Tylko heretyk Eros Gianmaria od czterech lat więziony w lochach Genui wie, gdzie została ukryta. Stosując tortury, DeGrasso poznaje lokalizację kryjówki, ale „Necronomiconu" już tam nie ma - zniknął. Według Świętego Oficjum ten, kto wejdzie w posiadanie dokumentu i zdoła prawidłowo odczytać zaklęcia, będzie mógł stworzyć na ziemi królestwo Szatana. Z tajnym zadaniem od Superiora Generalnego Inkwizycji DeGrasso udaje się na^ pokładzie hiszpańskiego galeonu do Nowego Świata - osady franciszkanów koło Asunción. W czasie rejsu dochodzi do serii tajemniczych zbrodni. Wokół inkwizytora zagęszcza się sieć intryg. Angelo stopniowo odkrywa prawdziwą rolę, jaką mu wyznaczono w tej grze. Do wyścigu o wielką wiedzę i władzę stają przedstawiciele loży masońskiej Corpus Carus, rodziny Medyceuszy oraz członkowie tajnej sekty czcicieli diabła z Wielkim Czarnoksiężnikiem na czele... inkwizytor Pierpaolowi Ettoremu Nicoli, Marii de las Victorias i Gabrieli Lucianie Pozwólcie heretykom przyjść do mnie. Z nimi uczynię piekło. PROLOG ŁOWCY CZAROWNIC Upłynął wiek, odkąd sprowadzeni z Ferrary benedyktyńscy mnisi opuścili parafialny kościół w Portomaggiore. Ograbiony z wszelkich ozdób jeszcze tego samego dnia, kiedy go zdesak-ralizowano, zachował z dawnej świetności jedynie kilka fresków. Obok głównego ołtarza, w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się wspaniała marmurowa chrzcielnica, w słabym świetle kaganka zakapturzona postać obmacuje drżącymi rękami resztki posadzki. Jedna płytka się poruszyła. To tutaj. Gaśnie oliwny kaganek. Ciemności nocy spowijają kościół. I to, czego tak zazdrośnie strzegł. W nerwowym pośpiechu kobieta kreśli na cienkiej, pożółkłej kartce papieru ostatnie linijki listu. Z leśnej gęstwiny dobiega daleki jeszcze jazgot brytanów; kobieta boi się tych odgłosów, więc jak najprędzej kończy i podpisuje: ISABELLA, czarownica i świadek Szatana, październik 1597 roku Szczekanie psów dochodzi coraz wyraźniej i słychać już głuchy tętent koni: przez czarny las przedzierają się jeźdźcy. Wkrótce tu będą. Isabella prostuje się i patrzy przez otwór w kryjówce. Nie widać ich, jeszcze ma czas. Biegnie do drzwi, zamyka je na skobel, gasi wątłe światło jedynej świeczki, w ponurej ciszy bierze zapisaną kartkę, składa w małą kostkę, podnosi spódnicę i wsuwa palce między nogi głęboko, coraz głębiej, jak robiła to w czasie orgii, żeby się podniecić. Serce zaczyna bić szybciej, jak wtedy kiedy czuła zbliżającą się rozkosz, ale teraz nie jest tak samo. Czuje zwierzęcy strach przed jeźdźcami nocy. Przykucnęła w kącie i czeka. Psy przestały ujadać. Jeźdźcy są już w progu. Isabella nic nie słyszy. Nic. Nagle drzwi wylatują z zawiasów, głośny huk rozsadza gęstą ciszę. Wchodzą jeźdźcy, siedmiu postawnych, zakapturzonych mężczyzn. Szukają jej z pochodniami i od razu znajdują, gdy próbuje się podnieść. — Czego chcecie? — jęczy wyprostowana. Nikt nie odpowiada. — Jeśli chcecie się zabawić, dobrze trafiliście — dodaje, miętosząc koszulę na obfitych piersiach, które wysunęły się z rozpiętego wcześniej gorsetu. — Kto pierwszy posmakuje tych delicji? Isabella odsłania jedną pierś i podsuwa wyzywająco w stronę mężczyzn. Ciemny sutek sterczy kusząco, twardy jak dojrzały żołądź. Jeden z jeźdźców, ten najwyższy, ściąga kaptur i obchodzi ze światłem wszystkie kąty kryjówki. Ma jasne wąsy, brodę i włosy, ściągnięte w dwa długie warkocze. Jego niebieskie oczy są tak jasne, że aż przezroczyste. Przysuwa światło do czarownicy. — Co? Ty będziesz pierwszy... wikingu? — szepcze kobieta, uśmiechając się lubieżnie. — Isabella Spaziani? — pyta mężczyzna. Ale nie otrzymuje odpowiedzi. — Nazywasz się Isabella Spaziani? — nie ustępuje jeździec. Czarownica przygląda mu się z ciekawością i ryzykuje pytanie. — Kto pyta...? Czyżbyś był... czarownikiem...? — Ty jesteś Isabella Spaziani? — powtarza spokojnie. 10 — Być może... Isabella zawahała się i to wahanie zawiera milczące potwierdzenie, wobec czego jeździec odwraca się do swych towarzyszy, kiwa głową i oddaje im pochodnię, a sam rozsuwa pelerynę. Czarownica uśmiecha się; najwyraźniej ci mężczyźni przyszli tylko po to, żeby się zabawić. Ale spod fałd peleryny wyłania się nie to, czego się spodziewała, tylko kusza, nakierowana prosto na nią. Jeździec ma lodowaty wzrok, mierzy do niej jak do tarczy i strzela bez litości. Stalowa strzała przeszywa uśmiech Isabelli, wybija część zębów i leci dalej, aż rozwala czaszkę. Czarownica instynktownie podnosi ręce, jakby chciała zasłonić usta i pada na podłogę. Dłonie ma całe we krwi, która tryska nieprzerwanie z gardła. Mężczyzna obserwuje uważnie agonię Isabelli, popycha nogą nieruchomą głowę, by upewnić się, że już nie żyje. Krew czarownicy powoli i nieprzerwanie spływa na podłogę. Jeźdźcy przetrząsnęli kryjówkę, znaleźli starą magiczną księgę i zniknęli w czarnej nocy pośród mgieł spowijających genueńskie lasy, tak samo nagle, jak się pojawili; odprowadzało ich warczenie brytanów, spowodowane nie truchtem koni w leśnych ostępach, tylko czymś, co wyczuły w powietrzu. Była to zapowiedź czegoś złowieszczego. W Bazylice Świętego Piotra jeden z kardynałów Świętego Oficjum zwalnia kroku. Jest późno. Długo wpatruje się w starą rzeźbę z czarnego brązu, przedstawiającą świętego Piotra, jakby chciał prosić go o pomoc. Ma złe przeczucia. Wie, że Wielki Czarnoksiężnik znów zwołuje swe hufce. Demon został uwolniony. I RYCERZ ŚWIĘTEGO ZAKONU i Wikariusz Chrystusa obserwował mnie z naprzeciwka w głębokim milczeniu. Na jego dłoni widniał Pierścień rybaka. Miał twarz jak starzy, zmęczeni mężczyźni, którzy żeglują po wzburzonych morzach i raz po raz zarzucają sieci bez rezultatu. Czasy były trudne dla wiary. Okręt Kościoła przemierzał wśród spienionych fal niespokojny ocean Renesansu, a Najwyższy Kapłan sterował nim tak, żeby nie rozbić się o Reformację i herezję. Klemens VIII i Superior Generalny Inkwizycji, kardynał florencki Vincenzo Iuliano, poinformowali mnie przed chwilą, dlaczego zostałem wezwany do Rzymu. I choć nie dowiedziałem się wszystkiego, co uważałem za konieczne, informacje te wystarczyły, aby zaplanować moją najbliższą przyszłość. W tym momencie zrozumiałem, że wybrała mnie jedna z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych kongregacji na świecie, która udzieliła mi pełnomocnictwa na piśmie, jakie posiada niewielu inkwizytorów. Święte Oficjum Kościoła Powszechnego, którego jestem sługą i sędzią, wskazało na mnie. Wezwano mnie do apartamentów papieża na audiencję prywatną dwudziestego drugiego listopada roku Pańskiego 1597. 15 Sykstus V i Klemens VIII kolejno zajmowali te cudowne komnaty, które niezrównany Rafael pomalował dla Juliusza II, papieża wojownika. Trudno było oderwać wzrok od fresków na ścianach, ukazujących poprzez różne sceny z Pisma Świętego, że Bóg stał zawsze przy swym Kościele, bronił przed zagrożeniami i pomagał niedowiarkom odzyskać i umocnić wiarę. Był tam anioł, uwalniający świętego Piotra z więzienia, i hostia z Bolseny, która spłynęła kroplami krwi, aby udowodnić wątpiącemu kapłanowi, że przeistoczenie nie jest li tylko piękną metaforą. Byli Piotr i Paweł wspierający papieża Leona w działaniach mających zapobiec inwazji Attyli na Italię, i Heliodor, który chciał ukraść skarb ze świątyni Salomona, ale wypędził go stamtąd boski jeździec. Było tam też lustro, a w nim wychudłe, surowe oblicze, nieco podstarzałe (bo minęła mu już trzydziestka i napatrzyło się na wiele różnych rzeczy), lekko przerzedzone kasztanowe włosy i oczy w ciepłym kolorze skrystalizowanego miodu, co trochę łagodziło ich ostry wyraz. Oblicze Angela DeGrasso. Moja twarz. Oderwałem wzrok od lustra i zbliżyłem się do miejsca, gdziej czekali już na mnie papież i Superior Generalny Inkwizycji. Iuliano wskazał mi gestem, że mam zająć jedno z pustych: krzeseł naprzeciwko nich. Po krótkim kurtuazyjnym wstępie przeszliśmy do głównego tematu rozmowy. — Bracie DeGrasso, śledzimy z bliska twoją pracę Inkwizytora Generalnego Ligurii — rozpoczął kardynał niskim, znie-j walającym głosem, kierując na mnie swój badawczy wzrok — i stwierdzamy, iż wśród powierzonych ci procesów jest jeden, bardzo szczególny, który przykuwa naszą uwagę: proces here-j tyka Erosa Gianmarii — przemówił Iuliano, a papież obser-| wował nas w milczeniu. — Wkrótce miną cztery lata, odkąd Gianmaria jest w więzieniu, z czego tylko rok pod moją jurysdykcją — odpowie-j działem, patrząc na nich ze zdziwieniem. — Niewiele nowego' 16 mam do powiedzenia, bo więzień jeszcze nie stanął przed trybunałem. — Nie chodzi o nowe rzeczy — odrzekł kardynał — tylko 0 coś, co heretyk od początku ukrywa i wciąż nas zwodzi pokrętnymi zeznaniami. — Co takiego? — spytałem zaskoczony. — Więzień, którego trzymasz w zamknięciu w Genui, zdołał omamić Inkwizytora Generalnego Wenecji i, jak się zdaje, to samo robi teraz z tobą. — Żaden heretyk nie wyjdzie z podniesioną głową z mego śledztwa, a tym bardziej z mojego więzienia — odparłem uniesiony pychą. — Jakiż to sekret ukrywa Gianmaria tak dobrze, że Wasza Eminencja nie znalazł go w aktach sprawy? Kardynał Iuliano pogłaskał powoli wiszący na szyi krzyż. Podniósł głowę i patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, szykując się do odpowiedzi, ale nie on mi jej udzielił, tylko ktoś obcy, kto dyskretnie wszedł do sali i stał za moimi plecami. — Heretyk Gianmaria ukrywa księgę. Nowo przybyły postąpił naprzód kilka kroków w stronę papieża i usiadł po jego lewicy. Miał ostrą twarz z orlim nosem 1 wąskimi, posiniałymi jak u trupa wargami, poprzecinaną głębokimi zmarszczkami, pełną egzaltowanej determinacji. Nie rozumiałem, czemu przypisać jego obecność, i ta wątpliwość odbiła się na mej twarzy. Iuliano nie kazał mi długo czekać na wyjaśnienia. — Bracie DeGrasso, pozwól przedstawić sobie mnicha Darko — kardynał wskazał na przybysza. — To Mołdawianin, który służy naszemu Kościołowi. — Bądź pozdrowiony, bracie w Chrystusie — rzekłem, pochylając głowę. Koścista twarz mnicha poruszyła się w niewyraźnym uśmiechu. — Wybacz mi niedyskretną ciekawość, ale dziwi mnie bardzo twój strój. Wszak służysz naszemu Kościołowi, jak stwierdził Jego Eminencja, a nosisz habit mnicha prawosławnego. 17 — Nie daj się zwieść wyglądowi. Jestem lojalny wobec Rzymu, nie Konstantynopola — odparł stanowczo brat Darko. Postanowiłem, że tę ciekawość zaspokoję kiedy indziej, a teraz zajmę się sekretem Gianmarii. — Twierdzisz, że mój heretyk ukrywa jakąś książkę... — Tak jest — odparł mnich. Patrzyłem na niego, starając się nie okazać rosnącego zainteresowania, i wdychałem balsamiczną woń kadzidła, unoszącą się w pomieszczeniu, aby odzyskać spokój przed dalszą rozmową. — Jest oskarżony o gorsze rzeczy — rzekłem tonem, który spowodował natychmiastową interwencję kardynała. — Teraz nie interesują nas żadne aberracje, gwałty, szatańskie rytuały i mordy, które zarzuca się heretykowi. Jest potworem, ale to nie największy z jego grzechów. Gorzej, że ukrywa księgę — stwierdził ze zniecierpliwieniem Iuliano. — Księgę, o której wspomniał brat Darko? — Byłem coraz bardziej zaintrygowany. — Tak. To księga... zakazana — zakończył uroczyście kardynał, a cisza w sali zgęstniała. Papież patrzył na mnie miłosiernym wzrokiem, w którym kryło się błaganie, toteż musiałem zareagować. — Co mam zrobić, ojcze generale? — zwróciłem się do Iuliana. — Odnaleźć ją. — Jaki ma tytuł? — spytałem wreszcie, a kardynał nabrał powietrza, zanim wypowiedział trujące jadem słowo. — Necronomicon. — Grecka? — zamyśliłem się, gdyż ta nazwa odezwała się we mnie jak dźwięk strun harfy. — Nie — sprostował autorytatywnie brat Darko. — Ten tytuł nadał jej tłumacz, grecki filozof, który wprowadził ją do Europy. Oryginał jest arabski. I już nie istnieje, skonfiskowany przez Kościół i zniszczony w Toledo w roku tysiąc dwieście 18 trzydziestym pierwszym. My szukamy egzemplarza, który jest ostatnią kopią przekładu na język włoski i nie został jeszcze zniszczony, jak wszystkie inne. — Rozumiem — powiedziałem szczerze, bo dopiero teraz pojąłem, czemu przypisać nagłość tego spotkania i wysoką rangę uczestniczących w nim osób. — Jedyne, co jeszcze budzi mą ciekawość (a przyznam, że i troskę), to treść książki. Co w niej takiego, że domaga się uwagi Ojca Generała i Waszej Świątobliwości? — spytałem, patrząc wprost na Klemensa VIII. Ojciec Święty siedział z pochyloną głową, pogrążony w myślach, a jego wzrok błądził po gęstej, białej brodzie. Na moje pytanie odpowiedział Iuliano. — To księga szatańska — wyjaśnił Inkwizytor Generalny. — Naznaczona straszliwym znamieniem grzechu... Jest niczym suche polano dla płomienia herezji,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plzolka.keep.pl
|