Linki
- ,,(...)człowiek nigdy nie wyrobi sobie o nikim właściwego pojęcia .Stwarza obraz i kontent.
- Instrukcja rejestratora 4 kanałowego REJB 4 i 16 kanałowego REJB 16, Książki1, PDF-y
- Inforanek - odleżyny, Pielęgniarstwo, Geriatria i pielęgniarstwo geriatryczne, Książki
- Inland Fisheries. 1. Rehabilitation of inland waters for fisheries, książki
- Indiana Jones - McCoy Max - Indiana Jones i tajemnica dinozaura(z txt), książki, M
- Introduction to the Kabalah, Ksiazki, KABAŁA
- Introduction To Probability, ksiazki EN, 60.Poker.EBOOKS, Introduction To Probability (Charles M. Grinstead & J. Laurie Snell)
- Introduction to the special section on NSSI, ♥ psychologia - inne (książki, artykuły), [EN] artykuły, nssi (non-suicidal self injury) + masochism
- Internet od A do Z - słownik terminów informatycznych, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, [tnttorrent.info] IoAdZ-sti.rar, INTERNET OD A do Z
- Informator Turystyczny - Olsztyn, Książki, Turystyka
- Internal Gung Fu Vol.2 - Kung Fu - Tai Chi -Defesa Pessoal, książki e, martial.arts, English
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- modologia.keep.pl
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Frid Ingulstad Proroczy sen 1 Grudzień 1431 Wiatr osiągał siłę orkanu, świstał i wył w wan tach i cumach z ogłuszającą dzikością, a belki i drewniany kadłub nowej galery Maria Medici trzeszczał niebezpiecznie. Chmury zbierały się na niebie w ciężkie, czarne gromady, zaś fale przera żały, wzbudzając trwogę swym obłąkańczym sza łem. Rozgniewane morze było bezlitosne, niosło śmierć i zniszczenie. Carlo mocno uczepił się obudowy pomostu na dziobie. Na wpół sparaliżowany szokiem, wpa trywał się w ogromną falę, która rosła przed nim niczym gigantyczna góra. Zaczął szeptem odma wiać modlitwę do Najświętszej Panienki, zacisnął powieki i czekał na to, co nieuniknione. Jednak okręt jakimś cudem nie został roztrzas kany na drzazgi. Uniósł się na potężnej fali, by za chwilę znów opaść i dalej zmagać się z żywiołem. Carlo mimo to czuł, że wszystko stracone. Statek bez żagla i steru był skazany na zagładę. Przy ta kim sztormie jak ten tym bardziej nie było żad nej nadziei. Młodzieniec jeszcze raz uświadomił sobie, jak nieskończenie mały i bezradny jest człowiek w obliczu sił natury. Czym prędzej puścił obudowę pomostu, którego kurczowo się trzy mał, i z ogromnym wysiłkiem brnął dalej po pokładzie, atakowany przez fale, które groziły porwaniem w czarną otchłań. Całkiem przemo czony dotarł wreszcie do kajuty swego wuja. Piętro Querinius ni to leżał, ni siedział, z ca łych sił zaciskając dłonie na krawędzi stołu. Gło wę miał pochyloną, a ciało napięte, aby móc za chować równowagę. Modlił się. Gdy ów siwowłosy szlachcic w średnim wieku, dowódca galery Maria. Medici, zrozumiał, że nie jest sam w kajucie, powoli uniósł głowę, spoglądając na Carla przygasłym, wyrażającym udrękę wzrokiem. W migoczącym świetle lampy tranowej Queriniu- sowi wydało się przez moment, że to Antonio, jego syn, który zmarł nagle pięć dni przed wyjazdem oj ca z ukochanej Wenecji - w kwietniu, siedem dłu gich miesięcy temu. Piętro nie mógł się pogodzić z bezsensowną śmiercią syna. Teraz jednak zrozu miał, jaka łaska spłynęła na Antonia, który nie mu siał przeżywać tych ostatnich, wypełnionych lękiem tygodni na pokładzie skazanego na zagładę statku. Zasnął na wieki szybko i spokojnie, Bóg oszczędził mu okrutnej śmierci, która niebawem spotka Que- riniusa i całą załogę. Teraz wszystkie myśli Queriniusa skupiały się wokół siostrzeńca, młodego Carla. Nienawykły do życia na statku, szczególnie w obliczu sztor- mu i zimna, bez najmniejszej skargi wypełniał swe obowiązki, które wymagały od niego nad ludzkiego wysiłku. Był też dla wuja nieocenionym wsparciem. Nie szukał jak wielu spośród załogi pocieszenia w winie i nie grzał się całymi dniami przy ogniu z wonnego drzewa cyprysowego, sta nowiącego część ładunku. Gdy Carlo podszedł do wuja, ten chwycił go mocno za ramię i przyciągnął do siebie na ławę. - Właśnie powziąłem poważną decyzję, Carlo - powiedział zmęczonym głosem. - Jeśli zostaniemy na pokładzie, nie mamy szans dotrzeć do lądu. Bez steru, masztu i żagla wypływamy coraz dalej w morze. Prowiantu ubywa i pomrzemy z głodu. W dodatku nie mamy już sił, aby wciąż usuwać wodę ze statku. Wielu jest tak wycieńczonych, że już nie są w stanie utrzymać się na nogach. Carlo skinął głową. Równie jak wuj był świa domy powagi sytuacji. Querinius zaczerpnął powietrza i z wysiłkiem mówił dalej: - Dlatego właśnie podjąłem decyzję opuszcze nia Marii Medici... Carlo spojrzał na wuja z przerażeniem. - Opuścić statek? - powtórzył z niedowierza niem. - Czy to możliwe podczas takiej burzy jak ta? Querinius poczuł ogromne znużenie. Miał wra żenie, że w ciągu dziesięciu ostatnich tygodni po starzał się o dziesięć lat. Opuścić Marię Medici, to tym samym skazać na zagładę zarówno ten pięk ny żaglowiec, jak i cały cenny ładunek. Jednak na- wet tak miażdżąca porażka była niczym w porów naniu z odpowiedzialnością za życie sześćdziesię ciu ośmiu osób. Z gorzkim uczuciem pogardy dla samego siebie przypomniał sobie Piętro marzenia o bogactwie, honorze i sławie, które snuł podczas przygotowań do tej wyprawy. Teraz bogactwo zniknie w otchłani morskiej, a jego, jeśli cudem uj dzie z opresji z życiem, w rodzinnej Wenecji przywita coś zupełnie innego niż zaszczyty. - Nie wiem - odpowiedział cicho, tak że jego sło wa zagłuszyło wycie sztormu. - Jeśli ty dzięki swej młodzieńczej sile, swej odwadze i hartowi ducha przeżyjesz tę nieszczęsną podróż, musisz opowie dzieć tam w domu dokładnie, co się wydarzyło! Po wiedz, że Maria Medici zderzyła się z podwodny mi wysepkami już w Kanale Świętego Piotra, na południowy wschód od Kadyksu, i że pióra steru zostały uszkodzone. To zapoczątkowało całe nasze nieszczęście. Później straciliśmy cały ster. Carlo czynił wysiłki, aby usłyszeć, co mówi wuj. Na zewnątrz nadal szalał sztorm. Wiatr wył, świszczał, huczał i dudnił z siłą piorunów. Lam pa tranowa mocno się kołysała, a on sam z tru dem utrzymywał się na lawie. Querinius przymknął na chwilę powieki, za nim znów się odezwał. - Opowiedz o wysiłku, jaki włożyliśmy w spo rządzenie steru ze środkowego masztu, i o tym, jak sztorm przybierał na sile, aż w końcu fale za częły przelewać się przez pokład i zmiotły nowy ster. Powiedz o moim zwątpieniu, o naszych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plzolka.keep.pl
|