image Home       image Fowles,       image Fitzgerald,       image r04 06 (9)       image R 22MP (3)       image 45 (3)       

Linki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAMES ROLLINS
Indiana Jones i Królestwo kryształowej czaszki
Tytuł oryginału: Indiana Jones and the kingdom of Crystal Skull.
Tłumaczenie: Paweł Martin
George ‘owi Lucasowi i Stevenowi Spielbergowi
za to, że potrafili zmienić fanów takich jak ja
w bohaterów przemierzających mrok
1546 rok
Vuelta...
Francesco de Orellana zrobił kilka ostatnich chwiejnych kroków ku krawędzi urwiska.
Na skraju przepaści padł na kolana. Ogromna pustynna równina rozpościerała się setki
metrów pod nim. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Francesco wpatrywał się w wypalony
kamienisty krajobraz - odbicie jego własnej duszy. Z wysokości dostrzegał dziwne obrazy
wyżłobione w powierzchni ziemi. Ogromne, rozciągające się na wiele kilometrów kamienistej
równiny figury małp, owadów, węży, kwiatów i przedziwnych wielokątów.
Przeklęta przez Boga ziemia demonów. Nigdy nie powinien był tu przybywać.
Zerwał z głowy konkwistadorski hełm i rzucił za siebie. W ostatnich promieniach
zachodzącego słońca wbił swój rapier w rozgrzaną piaszczystą ziemię. Hiszpańskie głownia i
rękojeść wyglądały jak krzyż.
Modlił się o wyzwolenie, przebaczenie i zbawienie.
El dios querido, me perdona.
Ale za zbrodnie, które popełnił, nie było przebaczenia.
Krew spływała z jego złoconej zbroi, z miecza i napierśnika. Krew ludzi, których zabił
własnymi rękami.
Złotym sztyletem podciął gardła bliźniakom, Iagowi i Isidrowi. Mieczem
zaszlachtował Gaspara jak świnię, a barczystemu Rogeliowi gładko odjął głowę.
Uciekającego Oleosa zabił sztychem w plecy, Diega dosłownie ściął z nóg rapierem. Krzyki
ostatniego z ludzi ścigały Francesca aż nad skraj otchłani.
Ale teraz wszystko ucichło.
Mord dokonany.
Vuelta...
Zasłonił twarz dłońmi i wbił paznokcie głęboko w skórę. Miał nadzieję, że pozbędzie
się rozkazu rozbrzmiewającego w jego głowie, i przeklinał się w myślach za popełnione
świętokradztwo. Ale rozkaz pozostał. Silny impuls drążył jego mózg niczym zardzewiały hak,
niczym kleszcze zaciskające się wzdłuż kręgosłupa. Był w pułapce.
Od tygodni uciekał przed tym przeklętym miejscem. Uniósł ze sobą skarby, które
rzuciłyby na kolana królów, a królowe doprowadziły do łez. Zdobył skrzynie pełne złota i
srebra, rubinów i szmaragdów. Kilka dni drogi dzieliło go od statku oczekującego w zatoczce.
Był tak blisko.
Vuelta...
Padł na ziemię obok swej broni i błagał o wyzwolenie. Dopiero gdy zapadł zmrok,
uległ rozkazowi trawiącemu jego ciało. Z każdym krokiem dzielącym go od tej przeklętej
doliny to jedno słowo brzmiało coraz głośniej w jego głowie. Nie było ucieczki. W końcu
zrozumiał, że nie jest w stanie iść w kierunku oczekującego statku. Niczym owad uwięziony
w bursztynie, nie mógł wykonać żadnego ruchu. Została mu tylko jedna droga.
Jego ludzie nie mieli takich obaw. Paplali jak dzieci, podekscytowani drogą do domu.
Dzielili się wielkimi planami i marzeniami, które zrealizują dzięki zdobytym bogactwom. Nie
słuchali go, gdy mówił im o powrocie. Spierali się z nim, to prosząc, to przeklinając. Chcieli
zabrać skarb i ruszyć w kierunku statku, nawet gdyby mieli zostawić Francesca samemu
sobie.
A on pozwoliłby im na to.
Jednak w swej chciwości chcieli zabrać także to, co należało tylko do Francesca.
Miarka się przebrała! Zaślepiony nienawiścią, wykosił ich niczym zboże. Nic go nie mogło
powstrzymać.
Vuelta...
Nareszcie był sam.
Nareszcie mógł zawrócić.
Kiedy słońce zniknęło za horyzontem i zapadła noc, podniósł się z ziemi, wziął hełm i
rapier. Był gotów usłuchać rozkazu. Ruszył wzdłuż ciemnego zbocza. Wtem jego wzrok
przyciągnął jakiś ruch.
Poniżej z cienia skał wyłoniły się postacie. Wychodziły z rozpadlin i z pni
powykręcanych drzew.
Nadchodziły ze wszystkich stron wprost na niego. Słyszał trzask nagich kolan i stukot
twardych pięt.
Nadciągała bezcielesna armia... armia szkieletów.
Zbladł. Cofnął się, już całkiem pewny, że jest naprawdę potępiony.
Nieumarli kroczyli ku niemu.
Szli zabrać go do piekła.
Tam było jego miejsce.
Krzyknął w nocne niebo - nie ze strachu, lecz z rozpaczy nad swą na wieki potępioną
duszą. Zawiódł, nie usłuchał rozkazu drążącego jego myśli. Bezlitosne, nieugięte trupy szły
mu na spotkanie. Jego krzyk rozdarł ciemność. Lecz Francesco de Orellana słyszał tylko
jedno słowo.
Vuelta...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zolka.keep.pl