image Home       image Fowles,       image Fitzgerald,       image r04 06 (9)       image R 22MP (3)       image 45 (3)       

Linki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephenie MeyerINTRUZPYTANIECiało mym domemrumakiem chartemcóż biedna pocznękiedy je stracęGdzie będę spaćCzym pomknę w dalCo będę jećDokšd się udamjuż bez wierzchowcaktóry mnie niósłSkšd będę wiedziećco na mnie czekaw lenej gęstwinieBez mego Ciaławiernego psaJakże to będziesnuć się po niebiebez drzwi ni dachuz wiatrem za wzrokporód obłokówjakże się skryćMay SwensonPrologZabiegUzdrowiciel nazywał się Fords Cicha Toń.Jako że był duszš, był z natury dobry współczujšcy, cierpliwy, uczciwy, szlachetny ipełen miłoci. Niezwykle rzadko się niepokoił.Jeszcze rzadziej się denerwował. Ale ponieważ miał ludzkie ciało, zdenerwowaniaczasem po prostu nie dało się uniknšć.Tak jak teraz, kiedy, słyszšc dochodzšce z drugiego końca sali podniecone szeptystudentów, odruchowo zacisnšł usta. Na zazwyczaj umiechniętej twarzy grymas ten wyglšdałnieco dziwnie.Widzšc to niezadowolenie, jego pomocnik, Darren, poklepał go po ramieniu.Po prostu sš ciekawi powiedział cicho.Zabieg wszczepienia duszy nie jest ani ciekawy, ani szczególnie trudny. W razie nagłejpotrzeby mogłaby to zrobić na ulicy pierwsza lepsza dusza. Niczego nowego się dzisiaj nienauczš odparł Fords. Ostry ton pobrzmiewajšcy w zazwyczaj kojšcym głosie zaskoczył nawetjego samego.Nigdy wczeniej nie widzieli dorosłego człowieka tłumaczył Darren. Fords uniósłbrew.Jak to, nie widzš siebie nawzajem Nie majš w domach lusterWiesz, o co mi chodzi o dzikiego człowieka. Bez duszy. Rebelianta.Fords spojrzał na leżšce na stole operacyjnym twarzš do dołu nieprzytomne ciałodziewczyny. Przypomniał sobie, jak bardzo było sponiewierane, gdy Łowcy przywieli je doszpitala, i ponownie wezbrało w nim współczucie. Ile ona musiała wycierpieć...Teraz, oczywicie, była już w bardzo dobrym stanie całkiem uzdrowiona. Fords sam oto zadbał.Wyglšda przecież tak samo jak my powiedział pod nosem do Darrena. Wszyscymamy ludzkie twarze. Gdy się zbudzi, będzie jednš z nas.Po prostu sš podekscytowani, nic więcej.Dusza, którš dzisiaj wszczepiamy, zasługuje na szacunek. Nie należy się tak wgapiać wjej żywiciela. I tak aklimatyzacja będzie dla niej wystarczajšco trudna. To nie w porzšdku, żebymusiała znosić jeszcze to odparł Fords. Nie chodziło mu jednak wcale o gapienie się. W jegogłosie znowu brzmiała ostra nuta.Darren ponownie go poklepał.Nic złego się nie stanie. Łowca potrzebuje informacji i...Na dwięk słowa Łowca Fords posłał Darrenowi spojrzenie pełne złoci. Ten ażzamrugał z wrażenia.Wybacz przeprosił go pospiesznie Fords. Nie chciałem. Po prostu się o niš martwię.Przeniósł wzrok na niewielkš kapsułę umieszczonš na stojaku obok stołu. Lampkawieciła bladš czerwieniš, co oznaczało, że co w niej zahibernowano.Wybrano jš specjalnie do tego zadania starał się go uspokoić Darren. To wyjštkowadusza, odważna jak mało kto. Wszystkie jej życia mówiš same za siebie. Pewnie zgłosiłaby sięna ochotnika, gdyby można jš było o to zapytać.Kto by się nie zgodził, poproszony o pomoc dla wyższego dobra Tylko czy na pewnomamy tu włanie takš sytuację Czy tu chodzi o wyższe dobro To nie jest kwestia jej dobrejwoli, tylko tego, jak wielkiego powięcenia można wymagać od duszy.Studenci również rozmawiali o zahibernowanej duszy. Fords słyszał ich szepty bardzowyranie mówili coraz głoniej, nie mogšc opanować podniecenia.Mieszkała na szeciu planetach.Ja słyszałem, że na siedmiu.Podobno za każdym razem w innym gatunku.To możliweByła prawie wszystkim. Kwiatem, Niedwiedziem, Pajškiem...Wodorostem, Nietoperzem...Nawet Smokiem!Nie wierzę, że na siedmiu planetach.Co najmniej na siedmiu. A urodziła się na Poczštku.Żartujesz Na PoczštkuProszę o ciszę! interweniował Fords. Jeżeli nie potraficie przyglšdać się w ciszy iskupieniu, będę was musiał wyprosić.Cała szóstka zamilkła zawstydzona i spuciła wzrok.Darren, bierzmy się do roboty.Wszystko było gotowe. Odpowiednie lekarstwa leżały już obok ciała dziewczyny.Specjalny czepek zakrywał jej długie, czarne włosy, odsłaniajšc smukłš szyję. Dziewczynaoddychała powoli była w głębokiej narkozie. Na opalonej na bršz skórze trudno było dopatrzyćsię jakichkolwiek ladów po... wypadku.Zacznij rozmrażanie powiedział Fords.Jego siwowłosy pomocnik stał już przy kapsule w pełnej gotowoci, z dłoniš na gałce.Zdjšł z niej blokadę i przekręcił jš odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Czerwone wiatełkona szarym cylindrze zaczęło migać, najpierw wolno, potem coraz szybciej, zmieniło też kolor.Uwaga Fordsa była skupiona na nieprzytomnym ciele. Oszczędnymi, precyzyjnymiruchami przecišgnšł ostrzem skalpela wzdłuż skóry u podstawy czaszki, następnie spryskałnacięcie substancjš powstrzymujšcš krwawienie i dopiero wtedy poszerzył szczelinę. Ostrożniedostał się pod mięnie szyi, uważajšc, aby ich nie uszkodzić, i obnażył białe koci u szczytukręgosłupa.Dusza jest gotowa odezwał się pomocnik.Ja też. Daj jš tutaj.Fords poczuł łokieć Darrena obok własnego. Nie musiał nawet odrywać wzroku od stołu;wiedział, że jego pomocnik jest gotowy, że stoi z wycišgniętš rękš i czeka na polecenie.Pracowali ze sobš od lat. Fords poszerzył otwór.Do dzieła wyszeptał.Ujrzał przed sobš dłoń Darrena, a w niej srebrzysty blask budzšcej się istoty. Pięknonagiej duszy niezmiennie go poruszało.Mieniła się w mocnym wietle lamp, janiejsza niż skalpel, który lnił wyłšczniewiatłem odbitym. Była jak żywa wstšżka, wiła się, marszczyła i rozcišgała, cieszšc się dopieroco odzyskanš wolnociš. Setki cienkich, zwiewnych wici kłębiły się miękko niczym srebrnaczupryna. Wszystkie dusze wyglšdały wspaniale, lecz ta wydała się Fordsowi szczególnieurodziwa.Nie był zresztš w swoich odczuciach odosobniony. Słyszał cichutkie westchnienieDarrena, szmer zachwytu wród studentów.Darren delikatnie umiecił lnišcš istotę w szczelinie. Dusza wliznęła się gładko wwolnš przestrzeń i od razu zespoliła z otoczeniem. Fords podziwiał sprawnoć, z jakšzadomowiła się na nowym miejscu. Wici ciasno oplotły orodki nerwowe, niektóre wydłużyłysię, sięgajšc dalej niż jego spojrzenie, aż do samego mózgu, nerwów wzroku, kanałówsłuchowych. Działała szybko i bez wahania. Wkrótce było już widać tylko jej mały skrawek.Dobra robota szepnšł do niej, choć wiedział, że nie może go usłyszeć. Leżšce na stoleciało miało uszy, nadal jednak trwało pogršżone w głębokim nie.Reszta była już tylko formalnociš. Fords oczycił i wyleczył ranę, posmarował jšmaciš, która zasklepiła nacięcie, potem rozprowadził wzdłuż blizny proszek wspomagajšcygojenie.Idealnie, jak zwykle powiedział Darren, który z nieznanego Fordsowi powodupozostał przy imieniu swojego żywiciela.Fords westchnšł.le się z tym czuję.Spełniasz tylko swojš powinnoć, jeste Uzdrowicielem.To jedna z tych rzadkich chwil, w których uzdrawiajšc, wyrzšdzam tak naprawdękrzywdę.Darren zaczšł sprzštać po operacji. Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Fordswykonywał przecież swój zawód. Z punktu widzenia Darrena liczyło się tylko to.Ale dla Fordsa bycie Uzdrowicielem oznaczało co więcej; dotykało sedna jego istnienia.Spoglšdał zafrasowany na pogršżone w spokojnym nie ciało, wiadom, że ów spokój prynie,gdy tylko kobieta się obudzi. Koszmarny los, jaki jš spotkał, będzie teraz musiała udwignšćniewinna dusza, którš przed chwilš umiecił w rodku.Fords pochylił się nad dziewczynš i bolejšc w duchu, że nie może go usłyszeć, wyszeptałjej do uchaPowodzenia, moja mała wagabundo, powodzenia. Jakżebym chciał, żeby go niepotrzebowała.Rozdział 1WspomnienieWiedziałam, że wszystko zacznie się od końca i że koniec oglšdany tymi oczami będziejak mierć. Uprzedzono mnie.Nie t y m i oczami. M o i m i oczami. Moimi. Teraz to już byłam ja.Język, którym teraz mówiłam, był dziwny, ale sensowny. Rwany, prosty, lepy i linearny.Niesłychanie ułomny w porównaniu do wielu innych, którymi posługiwałam się wczeniej, alejednak płynny i pozwalajšcy się wyrazić. Chwilami piękny. Mój nowy język. Moja mowa.Kiedy znalazłam się w tym ciele, najbardziej pierwotny instynkt kazał mi opleć orodekmylenia, sprzęgnšć się z każdym oddechem i odruchem, aż to ciało przestało być osobnymbytem. Aż stało się mnš.Nie w t y m ciele w m o i m ciele.Czułam, jak sen powoli ustępuje, a jego miejsce zajmuje jasnoć. Czekałam, aż uderzywe mnie pierwsze wspomnienie, będšce w istocie ostatnim ostatnie chwile tego ciała,wspomnienie końca. Uprzedzono mnie, jak to będzie wyglšdać. Ludzkie emocje miały byćpotężniejsze i żywsze niż doznania gatunków, które zamieszkiwałam do tej pory. Starałam siębyć na to przygotowana.Kiedy jednak wspomnienie wreszcie nadeszło, okazało się tak jak mnie ostrzeganoczym, na co nie sposób się było przygotować.Parzyło ostrymi kolorami i głonymi dwiękami. Skórę żywicielki przenikał chłód,kończyny trawił palšcy ból. W ustach miała nieznonie metaliczny posmak. I był jeszcze jeden,nowy, pišty zmysł, którego nigdy wczeniej nie miałam, zbierajšcy czšsteczki z powietrza iprzetwarzajšcy je w mózgu na dziwne komunikaty, ostrzeżenia, czasem na przyjemnoci byłyto zapachy. Rozpraszały mnie i dezorientowały mnie, ale nie jej pamięć. Pamięć nie miałaczasu na rejestrowanie zapachów. Jedynym wspomnieniem było uczucie strachu.Strach wypełniał jš całš, popychał dziwaczne kończyny do przodu i zarazem je hamował.Mogła tylko biec, uciekać.Przegrałam.Ta myl, nienależšca do mnie, pojawiła się nagle z wielkš siłš, jak gdyby nie była tylkocudzym wspomnieniem, lecz częciš mnie samej. Mimowolnie zanurzyłam się w piekleostatnich chwil jej życia, sta... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zolka.keep.pl